Skradzione perły Afryki

Jadąc zatłoczonym miejskim mikrobusem przez dzielnicę Bole nieopodal lotniska w Addis Abebie spoglądam przez okno próbując zlokalizować poszukiwany budynek.

– Zgubiłeś się?

Dopiero teraz zauważam siedzącą obok śliczną dziewczynę, musiała się dosiąść przed chwilą. Ma bursztynową skórę, jasną nawet jak na Etiopię, oraz burzę rozjaśnianych na końcach, spiętych z tyłu miodowych loków.

– Zapomniałaś dodać „farandżi” (biały, obcokrajowiec).

Uśmiecha się.

– Znasz jeszcze jakieś zwroty po amharsku?

Zaczynam więc recytować: Dashen, Walia, Habesha, oraz inne marki etiopskich Tyskich i Żywców. Śmieje się.

Przedstawiamy się sobie. Fasika. Ładnie. Grzegorz. A dziękuję, w domu wszyscy zdrowi.

Wysiadamy w tym samym miejscu, wskazuje mi poszukiwany budynek. Oprowadzam ją do bramy osiedla (compoundu) pomagając nieść zakupy. Jest kierowniczką w Ethiopian Airlines i mieszka w tej okolicy aby mieć blisko do pracy. Wymieniamy się numerami.

Wieczorem zdzwaniamy się. Jutro ma wolny dzień więc umawiamy się na kawę.

Nazajutrz późnym popołudniem spotykamy się w jednej z kawiarń. Ma na sobie czarne leginsy, czółenka i długą, obcisłą dżinsową koszulę. Na zgrabnym nadgarstku złota bransoletka poniżej podwiniętych rękawów, dekolt pod rozpiętym guzikiem okala delikatny naszyjnik. No i te obłędne, tym razem opadające na ramiona loki. Świetnie wygląda, jak tanzańska 8-latka dla Marcina Kydryńskiego.

Dużo rozmawiamy, jeszcze więcej się śmiejemy. Trochę ściemniam, że jak pierwszy raz podano mi indżerę, etiopski naleśnik z miłki abisyńskiej wyglądający jak zwinięty ręcznik, to wytarłem sobie nim twarz – pęka ze śmiechu.

Opisuje mi swoją pracę, historie z lotniczej branży. Sporo gadamy o muzyce, mówi, że lubi Pink Floydów – cóż, nikt nie jest idealny.

Standardowo opowiadam o Polsce, naszej kulturze, kuchni, oraz że fakt, Korwin ma kontrowersyjne poglądy ale liczy się przecież program partii1.

Z kawiarni przenosimy się do pobliskiego pubu, pijemy po dwa drinki, jeszcze więcej rozmawiamy. Wracając mijamy klub nocny, pytam się czy chce wstąpić potańczyć.

Wewnątrz uczy mnie tańczyć Zouk, karaibską salsę do zachodnioafrykańskiego disco polo. Pijemy jeszcze po podwójnym Kapitanie Morganie, zbliżamy się do siebie.

Później cały czas żartując, jakby naturalnie jedziemy taksówką do jej mieszkania. Włączmy telewizję: Alemayehu Eshete i Teddy Afro. Odpalamy zatem laptopa i tworzymy playlistę: Speak to Me/Breathe, Parov Stelar, 3-11 Porter, a gdy wchodzi Great Gig in the Sky kładę dłoń na jej kolano a ona wpija mi się w usta. Łóżko skrzypi, wstajemy więc śmiejąc się i przesuwamy o dwa kroki w bok. Odwraca się do mnie tyłem, układa dłonie na toaletce, oplatam rękoma  jej ramiona. Jej orzechowa skóra pachnie mydłem, włosy intensywnie oliwką. Muskam jej plecy ustami i schodzę w dół chcąc całować pośladki, sięgając do tyłu łapie mnie delikatnie za biceps podciągając do góry. Zanurzam więc twarz w jej gęste loki, obejmuję ręką wpół, zsuwam koronkowe majtki i wchodzę w nią.

Leżymy bokiem na łóżku patrząc sobie w oczy, dłonie na wzajemnych policzkach. Gadamy jakiś czas o bzdurach, nagle pyta czy poczułem różnicę. Odpowiadam, że według mnie etiopskie kobiety nie różnią się aż tak bardzo od tych z Europy, poza tym mieszkałem już wcześniej w innych afrykańskich krajach, także wiesz, a tak w ogóle to…

– Nie o tym mówię.

Patrzę na nią zaskoczony, moja twarz maluje zdziwienie. Chyba nie jestem aż tak wstawiony żeby nie zauważyć, że jest czy była kiedyś facetem?!

– Jestem obrzezana.

Zbladłem. Nie wiem co powiedzieć, jak się zachować. Jak to możliwe? Jak mógłbym tego nie zauważyć? Nie wiem jakie mam przybrać odczucie, co się robi w takiej sytuacji? Jestem świadom, że w tej części Afryki takie zjawisko jest dość powszechne, kłóci się to jednak z moim wyobrażeniem. Plemiona, szamani, lepianki na wsiach, ale nie śliczna dziewczyna słuchająca Pink Floydów z perfekcyjnym angielskim!

Patrzę na nią wzrokiem zbitego psa, nadal nie wiem co mam robić. Czy mam jej współczuć, przytulić? A może powinienem być urażony, że mi o tym nie powiedziała wcześniej? Nie, to głupie, przecież to nie choroba ani tym bardziej jej wina, kajam się za tę myśl.

Widząc moje zakłopotanie, cały czas wbijając wzrok w moje oczy ramieniem zsuwa prześcieradło okrywające jej ciało i rozchyla smukłe uda. Kropelki potu występują na mym czole, zaczynam szybciej oddychać. Ciekawość bierze jednak górę i powoli kieruję wzrok w dół.

Pomiędzy wargami sromowymi, w ich górnej części zauważam małą bliznę. I to w zasadzie tyle. Tak po prawdzie to nawet gdybyśmy kochali się od przodu, jest szansa że mógłbym tego nie zauważyć. Dalej nie wiem jak się zachować, pytam zatem czy mi o tym opowie.

Matka Fasiki pochodzi z Bahir Daru w północnej części Etiopii. Amharskie społeczności z tych regionów uważane są za najbardziej tradycjonalistyczne, dzierżą miano potomków starożytnych autochtonów tych ziem sięgających tysięcy lat wstecz. Jej ojciec natomiast pochodzi ze stanu Oromia, dzięki zamożnej rodzinie zdobył wykształcenie jako inżynier pracujący dla etiopskich narodowych linii lotniczych. Ale nawet to okazało się niewystarczające do walki z głęboko zakorzenionym tradycjonalizmem plemiennym. Po przeprowadzce do stolicy zdobyła wykształcenie i podjęła pracę jako menadżerka zespołu w Ethiopianie. Jej młodsza siostra pracuje tam jako stewardessa i również została skrzywdzona w ten sposób. Mówi, że czasami ma żal do matki, iż nie przeciwstawiła się zabobonom, rozumie jednak, że tradycyjne społeczności rządzą się swoimi prawami i to nie zawsze jest takie proste. Naturalnie nie jest w stanie określić, jak wygląda jej przeżywanie przyjemności w porównaniu do „normalnych” kobiet, twierdzi jednak że czuje pociąg do mężczyzn i czerpie radość ze współżycia. O samych rytuałach wypowiada się z graniczącą z nienawiścią niechęcią i stwierdza krótko, że nigdy nie pozwoli okaleczyć swojej córki w ten sposób.

Światowa Organizacja Zdrowia klasyfikuje klitoridektomię, czyli żeńskie obrzezanie kobiet (Female Genital Mutilation – FGM) na trzy różne podtypy. Od wycinania „jedynie” części łechtaczki, po pozbawienie kobiety również zewnętrznych warg sromowych i zaszycie całości pozostawiając jedynie niewielki otwór na mocz i krew menstruacyjną. Od lat 70 różne agendy ONZu starają się walczyć z tym zjawiskiem, z rożnym jednak skutkiem. Wyrzezanie w wielu tradycyjnych społecznościach Afryki i Bliskiego Wschodu ma podłoże ponadreligijne, nie ma swojego uzasadnienia w świętych księgach (jak w przypadku obrzezania męskiego), a korzenie zjawiska sięgają nieraz plemiennych obyczajów na długo przed pojawieniem się religii semickich. W tych społecznościach, pozbawienie kobiety części narządów płciowych jest jakimś groteskowym manifestem oddania dla swej kobiecości, podkreśleniem przynależności do jedynie słusznych, niewiarygodnie wąskich ram kobiecego jestestwa jako oddania mężczyźnie i pozbawionego przyjemności dawania nowego życia. Wyłamanie się z ram może nieść ze sobą szykany, w niektórych lokalnych językach istnieją nawet uwłaczające określenia na takie kobiety. Mój przyjaciel z Burundi, syn tamtejszych dyplomatów mieszkający przez całe życie w kilkunastu afrykańskich krajach, znający od podszewki ichniejsze zależności i władający doprawdy imponującą wiedzą społeczno-kulturową o Czarnym Lądzie, opisuje mi istotę obrzezania kobiet chyba w najkrótszy, najdosadniejszy, a zarazem najtrafniejszy możliwy sposób. „Bo według tych ludzi, piłkarzom powinno się ucinać ręce”.

Nigdy potem nie spotkam Fasiki. Jej rozkład lotów oraz moje obowiązki nie pozwolą nam na ponowne przecięcie ścieżek.

Jakiś czas później siedzę na pokładzie samolotu do Kairu, patrząc przez okno na budynki lotniska w Addis Abebie słucham paper planes M.I.A. i rozmyślam nad moim pobytem w Etiopii.

– Pan Gjorgis? – stewardessa kładzie mi dłoń na ramieniu.

Rozglądam się po pobliskich rzędach. Nikt tu nie wygląda na Greka, uśmiecham się tylko i kiwam głową. Nie pierwszy raz, widząc moje dziwaczne imię ktoś zwraca się do mnie per „pan Tyskie”, uproszczoną nazwą najpopularniejszego lokalnego piwa St. George.

Kobieta mówi, że w imieniu linii lotniczych chciałaby mi zaproponować upgrade do wyższej klasy. Eee, pani, mi tu całkiem dobrze, już se tu gazetkę rozłożyłem, muzyczka, zaraz sobie tutaj…

Free of charge.
– Którędy do biznes klasy?

Stąpam za stewardessą i rozsiadam się w fotelu. Pewnie był tzw. overbooking lub też ktoś po prostu wyczaił białasa w tłumie i korzystając z pustych miejsc postanowił promować jakąś nową usługę chcąc kupić lojalność klienta, zdarzyło mi się już tak kiedyś lecąc Aerofłotem z Szanghaju do Moskwy. Sięgam zatem po kartę win i zagajam czemuż to zawdzięczam takie traktowanie. Ta nachyla się tylko, uśmiecha i szepcze mi do ucha:

– Pozdrowienia od Fasiki.

Addis Abeba, 2018.

[1] – komiks do którego nawiązuje cytat z tekstu:

Instagram | Pozostałe opowiadania

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *