Addis Abeba, wrzesień 1974.
Mały pokój w jednostce wojskowej na obrzeżach etiopskiej stolicy rozświetlała jedynie lampa ustawionego w głębi projektora filmowego Bell & Howell. Pojawiające się na przeciwległej ścianie obrazy przedstawiały kolejki skulonych na piachu, wychudzonych matek z dziećmi w objęciach, starców o twarzach pokrytych muchami, wszyscy z półotwartymi w grymasie bólu ustami. Ciszę wypełniał spokojny ton głosu lektora z brytyjskim akcentem oraz równomierny, cichy warkot maszyny, w tym momencie przybierający na prędkości zwiastując nadchodzący koniec 16-milimetrowej taśmy filmowej. Po chwili na ścianie pojawiło się logo Thames Television i lampa zgasła spowijając pokój w ciemnościach.
– I co pan myśli, pułkowniku Mengistu? – zwrócił się stojący przy drzwiach czarnoskóry mężczyzna w oliwkowym wyjściowym mundurze z dystynkcjami porucznika, jednocześnie zapalając światło.
Drugi z obecnych w pomieszczeniu wojskowych siedział w skórzanym fotelu na środku pomieszczenia. W zielonej furażerce na głowie, wpatrując się ze splecionymi palcami rąk w ścianę na której przed chwilą zniknęły wyświetlane obrazy sprawiał wrażenie głęboko zamyślonego. Nagle nabrał powietrza w płuca, raptownie wstał i zbliżył się do okna rozsuwając kotarę.
– Gdzie ten Brytyjczyk? – rzekł spoglądając na piaszczysty plac przed jednostką.
– Wrócił do Anglii – odparł wojskowy przy drzwiach.
– I zabrał ze sobą wszystkie materiały… – skrzyżował ramiona.
– Tak, taśmę pozyskaliśmy z konkursu BAFTA od naszego łącznika z międzynarodówki.
W pokoju znów zapanowała cisza. Mężczyzna przy oknie z nieruchomym wzrokiem pocierał w zamyśleniu szczękę. Zastanawiał się, jakie ma teraz podjąć kroki. Nie zostało mu wiele czasu, rozważał więc, czy warto marnować środki na to całe przedsięwzięcie. Efekt może przecież nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Ale może też zapewnić poparcie społeczeństwa…
Nagle wojskowy w furażerce odwrócił raptownie głowę i spojrzał na stojące w kącie trzy szklane butelki wypełnione szkarłatną cieczą i zatkane kawałkami szmat1. Nie miał wyboru, musiał iść na całość.
– Zrobisz tak: – pułkownik nagle odwrócił się na pięcie i zaczął żywiołowo recytować wypluwając zdania w kierunku mężczyzny przy drzwiach – weźmiesz kilkoro naszych z jednostki i pojedziecie na Wydział Sztuk Pięknych uniwersytetu. Tam weźmiecie studentów zajmujących się produkcją filmową, skontaktuj się wcześniej z przedstawicielem młodzieżówki na uczelni, może są wśród nich nawet jacyś komuniści. Jeśli potrzebujecie sprzętu lub profesjonalistów, jedźcie to ETV, tam też powinno być kilku naszych. Jak będzie trzeba to ruszajcie do Wollo, Gambeli, nawet Sudanu, chcę mieć jak najwięcej ujęć tych ludzi, pustych baniaków i nadwornych limuzyn. Macie jeszcze to nagranie z wesela tej córki ministra? Co ten tort przywozili z Londynu czy skądś tam?
– Tak, wszystko jest – potwierdził mężczyzna przy drzwiach nie unosząc głowy znad kieszonkowego notatnika w którym wszystko pospiesznie notował ołówkiem.
– Ishi, to wszystko ma być załatwione – kontynuował pułkownik – I jak najwięcej taśm z imprez w pałacu. Weźmiesz też amharskiego lektora, angielskiego nikt nie zrozumie. Potem usiądziecie z tymi studentami i wszystko dokładnie potniecie. Pomiędzy klatkami z kolejek w Wollo ma być jak najwięcej ujęć z przyjęć na dworze, i ten tort koniecznie. Lektor ma mówić jak najwięcej o winie cesarza, nawiązywać do wystawności dworu, do Salomonów, do niepodejmowania żadnych działań w związku z suszą. Masz to?
– Tak jest – odparł zdawkowo porucznik kończąc notować.
– Za tydzień ma być gotowe, będziemy to puszczać cały dzień w ETV po opanowaniu budynku telewizji.
Mężczyzna przy drzwiach zasalutował i odwrócił się sięgając po klamkę.
– I jeszcze jedno! – krzyknął do wychodzącego – Zmieńcie tytuł.
– Na jaki, pułkowniku? – porucznik zdziwił się.
– „Ukryty głód”.
Addis Abeba, styczeń 2018.
W 1973 r. brytyjski dziennikarz Jonathan Dimbleby wyruszył do Etiopii w celu zrealizowania odcinka This Week, flagowego programu publicystycznego londyńskiego kanału Thames Television sieci ITV, mającego poruszyć temat trwającej od kilku miesięcy suszy w prowincji Wollo w północno-wschodniej Etiopii. Rezultatem klęski żywiołowej był powszechny głód w regionie (skutkujący śmiercią kilkudziesięciu tysięcy Etiopczyków), który Dimbleby uwiecznił na taśmie filmowej. Epizod programu okazał się wielkim sukcesem skupiając uwagę międzynarodowej społeczności na problemie i będąc zapalnikiem zagranicznej pomocy humanitarnej. Dziennikarz za swoją pracę został uhonorowany prestiżową statuetką im. Richarda Dimbleby (jego ojca, pierwszego korespondenta wojennego w historii BBC) Brytyjskiej Akademii Telewizyjnej (BAFTA).
Rok później taśma z nagraniem trafiła w ręce komunistów z kręgu Mengistu Haile Mariama, pułkownika etiopskiej armii planującego przewrót mający obalić panującą nieprzerwanie od tysięcy lat dynastię cesarza Hajle Selasje (nazywaną „salomońską”). Dokument został odpowiednio spreparowany, pomiędzy oryginalne ujęcia wstawiono klatki z wystawnych przyjęć cesarza, w tym ślubu córki jednego z ministrów na który miał być sprowadzony tort z Londynu (inne źródło podaje, że z Włoch) za 1250 funtów, a także zdjęcia samego władcy karmiącego swoje nadworne lwy.
Film miał charakter propagandowy, obrał za cel wykorzystanie klęski żywiołowej do celów politycznych w postaci zdobycia poparcia społeczności podczas nadchodzącego zamachu stanu. W przeddzień aresztowania cesarza był wyświetlany na okrągło od zmierzchu do świtu w państwowej telewizji (ETV) a jego tytuł został zmieniony z oryginalnego „The Unknown Famine” (z ang. famine – głód w znaczeniu zjawiska niedoboru żywności na jakimś terenie) na „The Hidden Hunger” (z ang. hunger – głód w znaczeniu fizjologicznego odczuwania łaknienia).
I w tym wypadku film okazał się wielkim sukcesem, skłaniając tysiące rozwścieczonych osób do wyjścia na ulice stolicy i tym samym pośrednio legitymując dokonanie przewrotu, który doprowadził wkrótce do trzyletniej rzezi opozycjonistów przez komunistyczny reżim Derg, zwanej przez samych jej sprawców „Czerwonym Terrorem”.
„Jeżeli my jesteśmy winni ludobójstwa, Dimbleby, to pan powinien tu siedzieć razem z nami” – usłyszy kilka lat później dziennikarz od jednego z oskarżonych o zbrodnie przeciwko ludzkości sprawców terroru podczas kręcenia materiału w więzieniu w Addis Abebie. Brytyjski filmowiec do dziś pozostaje dla niektórych bohaterem w Etiopii, a dla innych współsprawcą obalenia monarchistycznego tronu przez komunistów.
O oryginalnym filmie wspomina zdawkowo Ryszard Kapusciński w „Cesarzu”, w relacji jednego z pracowników cesarskiego dworu, który, z oczywistych względów, wypowiada się o dokumencie wielce niepochlebnie. O zmanipulowanej wersji Kapuściński wzmiankuje, jakoby została ona wyświetlona raz jeden wieczorem, i miał ją obejrzeć sam cesarz w przeddzień swojego upadku.
Posłowie: żadna z wersji filmu nie jest obecnie dostępna w zasobach Internetu. Aby uzyskać kopię wersji propagandowej udałem się osobiście do muzeum „Czerwonego Terroru” (“Red Terror” Martyrs’ Memorial Monument) w Addis Abebie, niestety nie posiadano go w zbiorach. Skontaktowałem się również z archiwum telewizji ITV w celu uzyskania oryginalnej wersji, jeżeli uda mi się otrzymać do niej dostęp to na pewno uzupełnię opowiadanie o galerię wypełnioną klatkami z filmu z opisem (zachęcam do zapisania się do newslettera który jeszcze dziś powinienem uruchomić).
[1] – późniejszy incydent z butelkami opisałem w anegdocie „Butelki wypełnione krwią”.
Instagram | Pozostałe opowiadania