Indżera

Ciąg dalszy kulinarnych wędrówek po afrykańskich przydrożnych stoiskach.

Tym razem Etiopia i indżera czyli kwaskowaty naleśnik z miłki abisyńskiej (tefu) podawany z wat – różnego rodzaju potrawką (tutaj z kurczaka).

Szczerze mówiąc, gdy pierwszy raz podano mi to po ciemku z sosem pod spodem, myślałem że to jakaś gąbkowata ściera do wytarcia rąk. Smak jednak to już zupełnie co innego, ze wszystkich ulicznych szam które dotychczas próbowałem na Czarnym Lądzie (a trochę tego było), chyba wskakuje na mój numer 1. Warto się wybrać do Etiopii chociażby ze względu na indżerę, nie jest łatwo zasmakować jej poza granicami gdyż eksport tefu jest silnie regulowany przez rząd.

Taka uczta z dokładką u miłej pani przy drodze do Addis Abeby: 30 birr (ok. 3,5 zł według czarnorynkowego kursu). Zdjęcie miłej pani pop prawej.

Instagram | Pozostałe szamy

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *