Rasizm ASAP

Kapsztad, styczeń 2016.

Około 30-letni czarnoskóry mężczyzna, siedząc przy nakrytym białym obrusem stoliku restauracji na ostatnim piętrze hotelu Ritz, wpatrywał się przez okno w malownicze wybrzeże Zatoki Stołowej. Miał splecione dłonie, dobrze skrojony, szary garnitur, ciemne okulary i wystający ponad krawędź mankietu srebrny zegarek Vacheron Constantin.

– Panie Zuma, pański gość przybył – rzekła cicho kelnerka wychylając się zza oddzielającego stolik od reszty restauracji parawanu.

– Tak, tak, proszę – odpowiedział chłopak wstając – Namaste! – dorzucił z uśmiechem gdy za parawanem pojawił się otyły mężczyzna o wyglądzie Hindusa, w jasnym garniturze, z gęstymi wąsami i złotą bransoletą na nadgarstku.

– Cześć Duduzane – odrzekł przybysz, po czym mężczyźni uścisnęli sobie serdecznie dłonie całując się w policzek i zasiedli do stolika.

– Spotkałeś się z Londyńczykami? – od razu przeszedł do rzeczy Hindus sięgając do stojącego na środku stołu koszyka po pieczywo.

– Tak, wszystko załatwione. Zgodzili się na kampanię tak jak rozmawialiśmy. Mają też wiele własnych pomysłów do wykorzystania, no i sporo doświadczenia. Ten stary podobno doradzał de Klerkowi – odpowiedział entuzjastycznie czarnoskóry.

– Ile? – rzucił krótko mężczyzna w jasnym garniturze rozsmarowując szybkimi ruchami masło po pieczywie.

– Nie są tani. 100 tysięcy funtów miesięcznie.

Hindus wypuścił powietrze gwiżdżąc i pokręcił głową.

– No za takie pieniądze, to chyba moje nazwisko w ogóle zniknie z mediów. A co na to prezydent? – powiedział odgryzając kawałek bułki.

– Ojcem ja się zajmę. Jak słupki nie będą spadać to pójdzie na wszystko. Z resztą po tej aferze z weselem sam szuka takich rozwiązań  – odrzekł chłopak gładząc bransoletę zegarka.

Otyły mężczyzna spojrzał za okno na wpływający do zatoki jacht Fincantieri, zamyślił się na chwilę, pogładził gęste wąsy i w końcu rzucił:

– No dobra. Tylko pamiętaj, że do tego wszystkiego ma być jakieś chwytliwe hasło.

– Już jest – odpowiedział z uśmiechem mężczyzna w szarym garniturze po czym wrzasnął na kelnerkę i zamówił butelkę Moëta.


Soweto, przedmieścia Johannesburga, czerwiec 2016.

Wysoki, czarnoskóry mężczyzna otworzył oczy, przetarł twarz wychudzoną dłonią i wstał z leżącego na podłodze brudnego materaca. Podniósł z ziemi koszulkę na ramiączkach, wsunął poliestrowe spodnie i usiadł na znajdującym się pośrodku zagraconego pokoju fotelu z wytartego, poobdzieranego skaju. Sięgnął do stojącego obok stołu i wśród plastikowych butelek, zgniecionych puszek po piwie Castel i opakowaniach po mikrofalowym jedzeniu odszukał po omacku pilota. Włączył telewizor a następnie znów wyciągnął dłoń do stolika i z rozkruszonego haszyszu i tytoniu zaczął skręcać papierosa. Poślinił bibułkę, przeciągnął chudymi palcami wzdłuż zwoju i odpalił skręta mocno się przy tym zaciągając, po czym wypuścił dym z płuc przeczesując dłonią krótkie, zaniedbane dredy.

Przez następne pół godziny wgapiał się półprzymkniętymi oczyma w ekran telewizora przeskakując z kanału na kanał. Wreszcie przed budynkiem rozległ się warkot silnika i po chwili do pokoju weszło dwóch mężczyzn, w wieku i wyglądzie podobnym do już obecnego. Nowoprzybyli głośno dyskutowali w języku Zulu, usiedli przy stole na plastikowych skrzynkach po napojach, jeden z nich zaczął skręcać papierosa z rozsypanych na stole drobin haszyszu i tytoniu, a drugi otworzył puszkę taniego piwa Jo’burg.

Siedzący przed telewizorem chłopak zdawał się nie zwracać uwagi na dopiero co przybyłych mężczyzn, nadal wpatrując się w ekran. Tamci coraz głośniej dyskutowali, intensywnie gestykulując rozmawiali o propozycji przyjęcia przez parlament nowego prawa o częściowej nacjonalizacji ziem.

Na kineskopie telewizora około 70-letni czarnoskóry mężczyzna, w okularach w cienkiej oprawce i skórzanej, czarno-zielonej kurtce z żółtymi wstawkami i literami „ANC” na piersi, przemawiał na mównicy, a na pasku informacyjnym pod spodem pojawił się napis „White Monopoly Capital”.

Mężczyzna przed telewizorem wstał z fotela i podszedł do ściany. Ze sterty leżących na ziemi ubrań podniósł jasno zielony sweter z grubej włóczki i jednym ruchem ręki oderwał rękaw. Zaraz potem podszedł do stołu, podniósł nóż kuchenny i przebił niedbale oderwany przed chwilą materiał robiąc w nim trzy dziury.

Hamba! – rzucił do pozostałych polecenie pójścia w języku Zulu, po czym złapał stojącą w rogu motykę i wszyscy razem wyszli z pokoju.

Przed budynkiem wsiedli do pokrytej piachem i rdzą Toyoty Corolli ruszając na południe. Przez kilkanaście kilometrów jechali drogą przecinającą uprawy zboża po jednej, i wysokie kolby kukurydzy pastewnej po drugiej stronie. W końcu minęli drewnianą tablicę z napisem „Viljoen Plaas” skręcając przy następnym zjeździe w prawo.

Samochód podjechał pod same schody wiodące do drewnianej werandy przed pomalowanym na biało drewnianym domem. W tym momencie drzwi domu otworzyły się i rozchylając moskitierę wyszedł z nich starszy mężczyzna robiąc krok w kierunku schodów. Widząc wysiadającego z samochodu chłopaka w pośpiechu wciągającego zieloną kominiarkę, odwrócił się raptownie i zaczął biec do drzwi. Próbując zamknąć je za sobą, napastnik w kominiarce doskoczył do wejścia, wyszarpnął drzwi na zewnątrz i kopniakiem w splot słoneczny wbił mężczyznę do środka. Zrobił dwa szybkie kroki ku niemu i zamaszystym, kołowym ruchem ręki uderzył motyką leżącą na podłodze postać w podbrzusze. Dopiero gdy usłyszał donośny krzyk z kuchni po prawej, zauważył stojąca za drzwiami przerażoną kobietę. Podszedł do niej żwawym krokiem, złapał za pukiel włosów z tyłu głowy i mocnym ruchem ręki owalił na kolana.

W tym momencie do domu wbiegli dwaj pozostali przybysze doskakując do leżącego na podłodze mężczyzny. Napastnik w zielonej kominiarce złapał za stojący na kuchennym blacie 20-litrowy garnek i wstawił go do zlewu odkręcając wodę.

– A teraz, dziwko, dostaniesz ode mnie nauczkę – wycedził w kierunku kobiety w języku afrikaans, odkręcając kurek z gazem w kuchence i poluzowując sznurek dresowych spodni.


Londyn, lipiec 2011.

Do wnętrza sali konferencyjnej szklanego biurowca przy High Holborn wpadały pierwsze promyki słońca spod znikających chmur. Przy stole ze szklanym blatem siedziało dwóch mężczyzn o azjatyckich rysach twarzy po jednej stronie, oraz wpatrująca się w ekran laptopa kobieta w czarnej garsonce po przeciwnej. Pomiędzy nimi znajdowały się równo ułożone korporacyjne materiały promocyjne, cztery zielone butelki wody Perier ze szklankami oraz wpięta w drewniany podest mała flaga Uzbekistanu.

– Tim, przejdź teraz proszę do ostatniego slajdu – kobieta w korporacyjnym stroju zwróciła się do stojącego przy ścianie mężczyzny.

– W rzeczy samej. I jeszcze taki ostatni przykład dla państwa – prowadzący prezentację odchrząknął, a na ścianie obok niego pojawiło się wyświetlane z podwieszonego u sufitu projektora zdjęcie. Na slajdzie widocznych było dwóch mężczyzn ściskających w uśmiechu dłonie na tle brytyjskich i chińskich flag. Wysoki Anglik o zaczesanych do tyłu włosach oraz Azjata w okularach. Mężczyzna przy ścianie przełknął ślinę i kontynuował:

– Nie mówię, że zawsze potrafimy cos takiego robić, ale tak tylko dla przykładu, że czasem jest to możliwe. Trzy tygodnie temu, w piątkowe popołudnie dostaliśmy telefon od jednego z naszych klientów, Dysona. Dzwonią do nas i mówią: słuchajcie, mamy wielki problem – wiele z naszych produktów jest kompletnie zrzynanych w Chinach. Chiński rząd nie traktuje tego poważnie, jest piątek po południu. W sobotę chiński premier przylatuje do Wielkiej Brytanii na wizytę, dacie radę to z nim jakoś poruszyć?

Mężczyzna rozłożył demonstracyjnie ręce, po czym wypiął dumnie pierś i dodał:

– I miło jest mi powiedzieć, że w sobotę, David Cameron podniósł ten temat z premierem Chin i pokazał mu zdjęcia tych produktów. Nie mówię, że zawsze możemy coś takiego zrobić, ale tylko tak żeby dać państwu obraz co się może stać jeśli ma się odpowiednie narzędzia. Tak, David Cameron zrobił to dla Dysona, tak, zrobił to ponieważ my go o to poprosiliśmy. Zrobił to, ponieważ myślał, że to jest w interesie Wielkiej Brytanii. Jeśli chodzi o szybkie działania u szczytu władzy, jeśli ma się odpowiedni przekaz, to tak, jesteśmy w stanie coś takiego zrobić.

– I jesteście w stanie robić te rzeczy o których mówiliśmy wcześniej, również w Internecie? – jeden z mężczyzn o azjatyckim wyglądzie, dotychczas uważnie słuchający, zwrócił się do prowadzącego spotkanie.

Zdjęcie zniknęło ze ściany, prelegent włożył dłonie w kieszenie garniturowych spodni i podchodząc do gości zwrócił się ściszonym głosem.

– Mamy pewne… ciemne sztuczki. Jeśli znajdziemy się w sytuacji, że ktoś wpisze w wyszukiwarce „praca uzbeckich dzieci” czy też „łamanie praw człowieka w Uzbekistanie”, jedne z pierwszych rezultatów będą wskazywać na to, co Panowie chcecie zrobić aby z tym problemem walczyć, a nie tylko krytyczne głosy mówiące jak bardzo jest to okropne.

Mężczyźni o azjatyckim wyglądzie wstali z miejsc zapinając guziki marynarek.

– No to chyba się dogadamy – rzekł jeden z nich ściskając dłoń rozmówcy, a drugą rękę włożył do kieszeni marynarki wyłączając mały dyktafon kierunkowy.


Warszawa, kwiecień 2018.

W 2011 r. dwóch dziennikarzy śledczych brytyjskiego dziennika The Independent, podając się za przedstawicieli fikcyjnej spółki powiązanej z rządem Uzbekistanu szukającej sposobu na oskarżenia o wykorzystywanie dzieci do zbiorów bawełny w tym kraju, doprowadziło do dwóch spotkań z kierownictwem Bell Pottinger, jednej z największych londyńskiej firm lobbingowych. Bell Pottinger, oficjalnie świadcząca usługi z zakresu Public Affairs, zarządzania reputacją, budowania wizerunku i marketingu, od jakiegoś już czasu była podejrzewana o nieczyste zagrania na zlecenie różnych rządów. W portfolio spółki znajdowali się tacy klienci jak żona syryjskiego prezydenta Bashara al-Assada, chilijski dyktator Augusto Pinochet, Aleksandr Łukaszenka, ale również Departament Obrony Stanów Zjednoczonych, na zlecenie którego przygotowywano materiały propagandowe dla arabskich mediów oraz fałszywe filmy terrorystów.

Podczas spotkań dziennikarzom udało się nagrać prezentacje i wypowiedzi wysokiego kierownictwa firmy dotyczące stosowanych praktyk, wśród których znalazły się m.in. edytowanie na zlecenie stron Wikipedii, prowadzenie kampanii ze sztucznych blogów i kont twitterowych, tworzenie fake news oraz manipulowanie rezultatami internetowych wyszukiwarek (jako przykład podano m.in. usunięcie z pierwszych stron wyników Google informacji na temat byłego pracownika Dahabshill – afrykańskiego Western Union – przetrzymywanego w Guantanamo na podstawie podejrzeń o terroryzm).

Sprawa, oprócz krótkotrwałego skandalu, została zamieciona pod dywan, stroną byli tutaj przecież światowi eksperci w tej dziedzinie.

W 2016 r. Lord Timothy Bell, znany jako specjalista od PR-u Margharet Thatcher i jeden z założycieli Bell Pottinger, spotkał się w Kapsztadzie z Duduzane Zumą, synem (jednym z ponad dwadzieściorga dzieci z sześciu żon, dokładna liczba nie jest znana) ówczesnego prezydenta RPA Jacoba Zumy.

Mniej więcej w tym samym okresie Bell Pottinger zostało zatrudnione przez spółkę Oakby Investments, należącą do rodziny Gupta, w celu prowadzenia ich kampanii wizerunkowej. Rodzina Gupta to pochodzący z Indii klan multimilionerów, od lat 90 rezydujący w Południowej Afryce. W skład familii wchodzi kilkoro braci, kuzynów i bratanków, w tym jeden z nich będący siódmym najbogatszym człowiekiem w Południowej Afryce. Rodzina Gupta od momentu rozpoczęcia prezydentury Jacoba Zumy była oskarżana o wyjątkową zażyłość z politykiem, a przede wszystkim wynikające z tego malwersacje przy krajowych inwestycjach, działania korupcyjne i defraudacje publicznych pieniędzy (razem znani są jako „Zupta”). W maju 2013 r. w RPA wybuchł skandal, gdy wyszło na jaw, że ponad 200 gości weselnych lecących z Indii na ślub jednej z członkiń rodziny wylądowało w bazie wojskowej południowoafrykańskich sił powietrznych. Dodatkowo, później okazało się, że samo wesele zostało zorganizowane z wypranych pieniędzy zdefraudowanych wcześniej z projektu mleczarskiego w jednym ze stanów RPA na rzecz rodziny.

Głównym celem zamówionej u lobbystów znad Tamizy kampanii wizerunkowej było odsunięcie uwagi społeczeństwa od coraz częściej pojawiających się w mediach machloi rodziny oraz ich powiązań z prezydentem, a przede wszystkim oskarżeń o tzw. „napad na państwo” (State Capture) – nowo ukuty termin oznaczający przejmowanie władzy nad krajem przez podmioty trzecie poprzez umiejętne sterowanie ich decydentami. Do przeprowadzenia tej operacji zostały z premedytacją wykorzystane narastające po upadku apartheidu animozje rasowe. W mediach coraz częściej zaczęło pojawiać się hasło „monopolu białego kapitału” (White Monopoly Capital), używane nawet przez samego prezydenta podczas wystąpień Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), a mające oskarżać białą mniejszość o wszelkie krzywdy kraju. Do dziś nie udało się ustalić kto tak naprawdę stał za wypromowaniem sloganu, wielu jednak spogląda w stronę londyńskich marketingowców.

W Południowej Afryce trwa obecnie debata nad występowaniem zjawiska wzmożonych ataków na farmy białej ludności, nazywanych czasem z afrykanerskiego Plaasmoorde („mordy na farmach”). Dyskusja jeszcze bardziej pogłębia rasowe rozwarstwienie społeczeństwa, zwolennicy teorii oskarżają rządzący ANC o bagatelizowanie sprawy i zamiatanie pod dywan, wskazując na statystyki mówiące o tysiącach morderstw. Ci drudzy bronią się, poddając w wątpliwość dostępne dane, wskazując, że w atakach giną również czarni pracownicy farm, a policja nie kategoryzuje ataków na te z pobudek rasistowskich oraz „zwykłe” rabunkowe. Ci pierwsi kontrują z kolei, że w napadach złodziejskich nie dochodzi do tortur i gwałtów, które występują masowo w atakach na farmy, odnotowując przypadki wyjątkowo brutalnego znęcania się włącznie z przypalaniem i topieniem we wrzątku.

W marcu 2017 r. szczegóły kampanii ujrzały światło dzienne dzięki publikacjom południowoafrykańskich dzienników na podstawie wycieków e-maili z kont powiązanych z rodzinami Guptów i Zumów. To był początek końca londyńskiej firmy. Bell Pottinger zostało usunięte ze Związku Relacji Publicznych i Komunikacji (PRCA, drugi taki przypadek w historii), powodując masowy odpływ udziałowców i klientów.

Lord Bell na kilka miesięcy przed skandalem sam opuścił stworzoną przez siebie machinę, powodując exodus partnerów i kierownictwa, później w mediach wypierając się jakichkolwiek powiązań ze sprawą. Jacob Zuma pod presją społeczną i Kongresu zrezygnował z funkcji prezydenta w lutym br. Jego syn Duduzane jest obecnie poszukiwany za szereg malwersacji finansowych, w tym defraudację środków z państwowego funduszu przeznaczonego na… wspieranie czarnych farmerów.

Wszyscy marketingowcy odpowiedzialni za wykreowanie kampanii nadal pracują w branży Public Affairs.

Instagram | Pozostałe opowiadania

Comments

comments

One thought on “Rasizm ASAP

  1. A Dominisia Kulczyk i inni celebryci wciąż lansują się na pomocy „biednej afryce” (z małej litery, bo chodzi o co innego niż kontynent). Jak za kilka lat kolejny przygłup będzie łudził od Polaków kasę na pomoc humanitarną to go chyba pobiję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *