Dobry człowiek z Auschwitz

Obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, 17 stycznia 1945.

Jeden z niewielu murowanych budynków na terenie kompleksu wypełniał półmrok wraz z zapachem wymieszanej z chemikaliami stęchlizny. Betonową posadzkę jednego z pomieszczeń pokrywała warstwa rozrzuconych, pożółkłych kartek wraz z kawałkami szkła pobitych narzędzi laboratoryjnych. Wewnątrz znajdowało się dwóch mężczyzn w śnieżnobiałych, szpitalnych fartuchach.

– To twoja ostania szansa, Hans – rzucił nerwowo brunet średniego wzrostu z zaczesanymi do tyłu, zmierzwionymi włosami. Pośpiesznie wciskając kartonowe teczki z wymiętymi dokumentami do skórzanej torby nawet nie spoglądał na siedzącego przy metalowym stole drugiego z mężczyzn, wpatrującego się w milczeniu w swoje wystające z białych mankietów nadgarstki.

Pierwszy z nich skończył kompletować dokumentację, zapiął skórzaną torbę oraz stojący obok podróżny kufer. Objął wzrokiem ostatni raz ściany gabinetu po czym gwałtownie odwrócił się na pięcie spoglądając na swego towarzysza. Zrobił kilka szybkich kroków w kierunku stołu a spod jego stóp rozległ się cichy trzask mielonego szkła. Ułożył zaciśnięte pięści na blacie i nachylił się ponad siedzącym po drugiej stronie medykiem.

– Posłuchaj. Rote Armee wyszła już z Sandomierza, za kilka dni będą u bram. A jak te się otworzą, to nie będzie już dla nas ratunku… – wycedził stojąc napiętym z wyraźnie zdenerwowaną twarzą.

– A ten szlak, jest pewny, Josef? – siedzący mężczyzna po raz pierwszy odezwał się cichym głosem, pocierając kciukiem o wierzch dłoni.

– Mówiłem ci już, przez Czechosłowację dostaniemy się do Zagrzebia a stamtąd do Rzymu. Tam wywiad skontaktuje nas z biskupem Hudalem i przerzucą nas do Ameryki Południowej. No i pamiętaj, że ja nie mam tatuażu… No, zbieraj się – brunet wyprostował się raptownie, zaczesał dłonią włosy do tyłu i zsunął z ramion fartuch zwijając niedbale. Czytaj dalej

Jan Paweł Lewandowski


Muszę przyznać, że obecnie pod pewnym względem łatwiej przemierza się Czarny Ląd niż dawniej.

Kiedyś, tłumacząc co to jest ta Polska trzeba było kombinować z papieżem, wśród środowisk uniwersyteckich ze Skłodowską i Kopernikiem, z ludźmi kultury z Kieślowskim czy Chopinem, a z gangusami na przedmiejskich slumsach z Wałęsą.

Dziś wszystko załatwia mąż Anny Lewandowskiej. Skąd jesteś? Lewandowski. A, yes yes, very nice. Napijesz się czegoś? Lewandowski. Oh, oczywiście, piwko raz tutaj. Wpierdolić ci białasie? Lewandowski. Ah, yes, proszę schować portfel.
Czytaj dalej

Czarni biało-czerwoni

Ku przestrodze.

Różnie toczą się losy emerytowanych piłkarzy. Marcin po zakończeniu kariery ściąga haracze z kobiet za handel czatem na dworcu w Dżidżidze we wschodniej Etiopii przy granicy z Somalią.

Pamiętajmy jednak, że nie każdy miał tyle szczęścia. Mógł przecież skończyć jak jego brat Michał, komentując starania polskich klubów w eliminacjach Ligi Mistrzów, zamknięty całe dnie w ciasnej kabinie z Dariuszem Szpakowskim. Czytaj dalej

Urzędnicy II: Ostatni PIT

Ostatnio odwiedzając Polskę postanowiłem udać się do swojego lokalnego Urzędu celem załatwienia sprawy.

Od początku czułem się tam jakoś nieswojo. Niepożądany, jakby przezroczysty, niechciany. Podchodząc do kontuaru wszystkie obecne w Urzędzie pracownice stały odwrócone plecami, przerzucając niedbale stosy papierów i sącząc kawę zdawały się mnie nie zauważać. „Dzień dobry” – rzucam, ale pozostaje to bez odpowiedzi. „Przepraszam, chciałem załatwić sprawę!” kontynuuję, lecz ta próba również napotyka głuchą ciszę.
Czytaj dalej

Wiesiek

Gdy miałem 10 lat do klasy chodził ze mną Wiesiek. I nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego gdyby nie fakt, że uczęszczał on do jednej klasy również z moją o 2 lata starszą siostrą, o 4 lata kumplem, oraz jego przygotowującym się już wtedy do matury bratem. Tak jest, Wiesław poległ w nierównym starciu z bezlitosnym systemem edukacji podstawówkowego Harvardu gdzieś pośrodku Podlasia i nie zdał siedem razy 4 klasy szkoły podstawowej. Ten sam z resztą nieludzki system skutecznie pozbawiał Wieśka możliwości osobistego rozwoju, poszerzania horyzontów i realizowania własnych pasji, ustawą o szkolnictwie skazując biedaka na katorgę uczęszczania do szkoły do momentu osiągnięcia pełnoletności.
Czytaj dalej