Brutalna ścieżka serbskiego wojownika

Nowy Jork, marzec 1992.

Na skórzanej kanapie pod ścianą apartamentu w manhattańskiej Upper East Side leżał około 50-letni mężczyzna. Wpatrując się w powoli obracane płaty podwieszonego u sufitu wentylatora, wyraźnie zamyślony przeczesywał burzę siwych loków. Nagle podniósł się i podszedł do pokrytego stosem gazet i książek stołu. Usiadł na krześle, wkręcił czystą kartkę papieru w walec stojącej na blacie maszyny do pisania Olivetti i wziął głęboki oddech. Uderzając gwałtownie w klawisze wystukał kilka wyrazów, po czym wyjął kartkę z maszyny. Przeczytał w skupieniu świeżo wydrukowaną linijkę tekstu, a następnie zamknął oczy i z westchnieniem wypuścił z ręki kartkę która pofalowała na stos leżących na ziemi kilku innych.

Wstał z miejsca, pilotem włączył telewizor kineskopowy, podniósł z biurka skórzany notatnik Moleskine i podszedł do okna. Otworzył notes i zaczął w nim kreślić ołówkiem, co chwila jednak zatrzymując się i z poirytowaniem zamazując kolejne wyrazy. Nagle wytężył słuch i podniósł wzrok znad notatnika, wpatrując się przez okno w przejeżdżające kilkanaście pięter niżej malutkie samochodziki.

Odwrócił raptownie głowę i spojrzał w ekran telewizora. Następnie przekręcił całe ciało i podszedł do grającego pudła marszcząc brwi. Na kineskopie pojawił się właśnie wjeżdżający poprzez gruzowisko na wąską ulicę czołg M-84. Lektor komentował sytuację, a mężczyzna wpatrując się w ekran przeczesał dłonią siwe loki gdy pasek informacyjny na dole zmienił barwę na czerwoną.

Odwrócił się raptownie i podszedł do framugi wejściowych drzwi. Zdjął słuchawkę z zawieszonego na ścianie plastikowego telefonu i na kołowej tarczy wykręcił numer.

– Cześć Wendy, tu Burns, przedzwoń proszę do kwestury i powiedz żeby przygotowali formularz zwrotu za lot międzynarodowy – rzucił do słuchawki brytyjskim akcentem, po czym rozłączył się i zdejmując z szafy walizkę podróżną znów z zaciekawieniem wgapił się w ekran telewizora.


Ahatovići, 10 km na północny-wschód od Sarajewa, czerwiec 1992.

Kilkuletnia dziewczynka w czerwonym hidżabie na głowie biegała po głównej izbie nieotynkowanego domu wymijając przygotowujących się do codziennych obowiązków domowników. Dwóch mężczyzn wsuwało wysokie buty ściśle wiążąc sznurowadła, jeden golił się do ustawionego na taborecie małego lusterka, dwie kobiety przygotowywały Kačamak na śniadanie krzątając się po kuchni. W pewnym momencie dziewczynka podbiegła do wychodzącego na główną ulicę wioski obdrapanego, drewnianego okna, a jej wzrok zatrzymał się na czterech wyłaniających się z mgły, schodzących z pobliskiego wzgórza ku wsi postaciach. Dziewczynka krzyknęła dotykając palcem szyby i do okna podeszła starsza kobieta, również w chuście na głowie, wycierając ścierką garnek w rękach. Widząc zbliżające się postacie odruchowo złapała dziewczynkę za ramię chowając za siebie.

Czterech mężczyzn w niekompletnych, oliwkowych mundurach polowych, z przewieszonymi przez ramiona karabinami szturmowymi Zastava M70 podeszło pod budynek z cegły. Trzech z nich ruszyło ku wejściu uderzając pięścią w drzwi. Gdy skobel się poruszył, wepchnęli drzwi do środka wchodząc do wewnątrz. Czwarty z nich, najmłodszy i najwyższy, odwrócił się plecami do frontowej ściany budynku zapalając papierosa.

Po chwili ze środka wybiegli wszyscy domownicy z uniesionymi rękoma, prowadzeni przez umundurowane postacie celujące z broni. Jeden z nich oddzielił trzech mężczyzn od reszty grupy, uderzeniem kolby w plecy powalił ich na kolana i przycisnął jednego nogą. Wyjął z bocznej kieszeni spodni bagnet i podał go wysokiemu żołnierzowi rękojeścią do przodu.

– No, Boris, pokaż czego cię tam stary Risto nauczył – rzucił dowódca do młodego chłopaka wiercąc stopą.

Wysoki żołnierz ujął bagnet i przyklęknął obejmując czoło jednego z leżących mężczyzn całą szerokością dłoni. Przyłożył ostrze do jego gardła, po czym uniósł głowę i odszukał wzrokiem chowającą się za starszą kobietą dziewczynkę w czerwonej chuście.


Sarajewo, wrzesień 1992.

W skrzydle administracyjnym wojskowego więzienia panował zaduch. W ciasnym pokoju tłoczyło się kilku mężczyzn ustawiając ostrość obiektywów, naciągając klisze analogowych aparatów, jeden z nich wpatrywał się w wizjer ustawionej na statywie kamery video JVC. Wszyscy nagle przestali majstrować przy sprzętach i spojrzeli w kierunku otwierających się z metalicznym skrzypnięciem bocznych drzwi.

Do sali wszedł wysoki, wychudzony chłopak z łysą głową w towarzystwie umundurowanego strażnika. Trzymając chłopaka za łokieć, mundurowy nakazał mu usiąść na stojącym przed kamerą krześle. Ten polecenie wykonał i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w przestarzałą klepkę podłogi.

– Czy może nam się pan przedstawić? – zapytał po chwili nieśmiało jeden z dziennikarzy po angielsku, a pytanie zostało niezwłocznie przetłumaczone na język serbski przez znajdującego się w pomieszczeniu tłumacza

Łysy chłopak uniósł zamglony wzrok spod na wpółprzymkniętych powiek.

– Nazywam się Borislav Herak, urodziłem się 18 stycznia 1971 r. w Sarajewie. – odrzekł flegmatycznym głosem i zaciągnął się papierosem.

(…)

– No i on wziął świnię i rzucił ją na ziemię. Złapał nóż, chwycił za uszy i przeciągnął po gardle. I tyle. Świnię, małą taką. I gardło podcinamy – chudy chłopak klęcząc na ziemi niedbale gestykulował.

– Dużych noży używaliście? – dopytywał głos dziennikarza spoza kadru.

– Dużych takich – chłopak pokazał rozmiar gestem rozłożonych palców wskazujących – lokalny produkt.

– A pamiętasz pierwszą osobę, którą zaszlachtowałeś?

(…)

– Wygoniliśmy ich z domu, postawiliśmy przy ścianie i zaczęliśmy strzelać. Zabiliśmy ich wszystkich.

– Krzyczeli?

– Nie, szybka seria. Może z 20 sekund.

(…)

– Weszliśmy z dwoma kuzynami i kazaliśmy jednej dziewczynie wstać. 20 lat, Amelia, ładna. Wzięliśmy ją na górę do pokoju. Dali nam klucze i kazali robić co chcemy. Rozebraliśmy ją, próbowała się stawiać ale było nas czterech. Walnęliśmy jej raz czy dwa i poszło. Wszyscy czterej. Potem ubrała się i wyprowadziliśmy ją z pokoju. I powiedzieli nam, że możemy ją wziąć gdzie chcemy. I że możemy ją zabić, bo w hotelu i tak nie ma wystarczająco żarcia a nowe dziewczyny przyjeżdżają. No to zawieźliśmy ja na górę Žuč. I tam Sretko strzelił jej w czoło. Tylko jedna kula.


Warszawa, maj 2018.

W marcu 1992 r., wykorzystując chwiejącą się federację Jugosławii, w wyniku referendum Bośnia i Hercegowina ogłosiła niepodległość (idąc w ślady odłączonej w poprzednim roku Słowenii i Chorwacji), zyskując zaledwie miesiąc później międzynarodowe uznanie. Mniejszość serbska zbojkotowała głosowanie tworząc separatystyczną Republikę Srpską, co doprowadziło do otwartego konfliktu pomiędzy zamieszkującymi terytorium bośniackimi Serbami, muzułmanami (Bośniakami) i katolickimi Chorwatami.

Po jednej stronie stanęła do walki tzw. Armia Republiki Srpskiej (VRS), złożona głównie z formalnie rozbrojonych bośniackich Serbów z Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, wspierana przez paramilitarne bojówki z Belgradu oraz miejscowych i zagranicznych ochotników.

Jednym z nich był Borislav Herak, dwudziestoletni bośniacki Serb z VRS. Pod koniec 1992 r. wpadł w ręce Armii Republiki Bośni i Hercegowiny i został postawiony przed lokalnym sądem wojskowym. Jego zeznania zostały uwiecznione w kilku nagraniach przez grupę zagranicznych i lokalnych dziennikarzy.

Podczas rozmów były żołnierz spokojnym, zaspanym głosem opowiadał o swoich działaniach w pierwszym roku wojny w Bośni. Z ogoloną głową, w za dużym jugosłowiańskim mundurze, ze szczegółami relacjonował dokonywane przez siebie oraz swoich kompanów morderstwa i gwałty. Wśród zeznań znalazły się m.in. przeprowadzane na świniach szkolenia z podrzynania gardła, udzielane przez wymienionego z nazwiska serbskiego weterana, tworzenie masowych grobów, a także padające często ciscenje ludności cywilnej za równowartość 6,5 dolara miesięcznie. Wspomina również o wizytach w „Sonii”, czyli hotelu Vilina Vlas, zwanym później „Hotelem Gwałt” (Rape Hotel), ośrodku wypoczynkowym nieopodal Wiszegradu, który podczas wojny został przemieniony przez serbskich Czetników z bojówki Białych Orłów na obóz koncentracyjny do którego miały trafiać specjalnie wyselekcjonowane na podstawie wieku i urody Bośniaczki, następnie gwałcone i torturowane w pokojach. Herak zeznaje, że wielokrotnie dostawał od dowódcy klucze do jednego z pokojów, aby „sobie ulżyć”, co miało mieć pozytywny wpływ na morale żołnierzy.

Przyznaje się również do uczestnictwa w masakrze w Ahatovići1, podczas której miał dostać rozkaz aby „zabić i spalić wszystko i wszystkich” żeby nikt nie miał do czego wracać, a na pytanie prokuratora co powiedziałby matkom ofiar rzuca krótko – niszta.

Osadzony odpowiadając wyzutym z emocji tonem na pytania dziennikarzy sprawia wrażenie lekko upośledzonego. Co ciekawe, podczas zeznań bardzo pozytywnie wypowiada się o muzułmanach, jego szwagier (mąż siostry) jest Bośniakiem, a ich córkę kocha nad życie. Wspomina o wspólnym życiu w zmieszanej etnicznie społeczności Sarajewa, wzajemne zapraszanie na kulturowe uroczystości. W ogóle nie epatuje polityką czy hasłami nacjonalistycznymi. Ze szczegółami za to pamięta zrabowane kosztowności oraz imiona ofiar. Można odnieść wrażenie, że jego działalność miała charakter czysto bandycki, a etniczne niesnaski stanowiły tu tylko tło dla pozbawionego zahamowań ludzkiego zwyrodnienia.

Borislav Herak na podstawie własnych zeznań został postawiony przed sądem wojskowym w Sarajewie jako pierwsza osoba po II wojnie światowej oskarżona o ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludności. Działo się to na krótko przed utworzeniem Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii w Hadze, pozostaje zatem, obok swojego kompana Sretko Damjanovicia którego swoimi zeznaniami pogrążył, jedynym zbrodniarzem wojennym osądzonym za ludobójstwo przez lokalny sąd przed utworzeniem MTK. Za 32 morderstwa i 16 gwałtów został skazany na śmierć przez rozstrzelanie.

Proces był jednak krytykowany w mediach i uznany za pokazowy. Herak wycofał później nagrane zeznania, tłumacząc się poddawaniu torturom przez bośniackich strażników, na przedmieściach Sarajewa odnaleziono natomiast dwóch żyjących braci którzy mieli zostać zamordowani przez kompanów żołnierza. Wskazywano również na ubogie warunki procesu, siedziba sądu miała być ostrzelana przez serbską artylerię podczas jednej z rozpraw. W wyniku tego rozstrzelanie przez pluton egzekucyjny zostało zamienione na karę 20 lat więzienia

Zeznania zbrodniarza zostały uwiecznione na taśmie filmowej przez kilku lokalnych i międzynarodowych dziennikarzy. Na ich podstawie bośniaccy filmowcy zrealizowali film dokumentalny pt. „Wyznania potwora” (Ispovijest monstruma)2, pokazany później w publicznej telewizji.

Sprawa zyskała międzynarodowy pogłos głównie dzięki działalności Johna Fishera Burnsa, brytyjskiego korespondenta wojennego New York Timesa. Za szereg artykułów opisujących konflikt w byłej Jugosławii dziennikarz został uhonorowany swoją pierwszą nagrodą Pulitzera (drugą, za opisy rządów Talibów w Afganistanie, otrzymał 5 lat później). Sprawa Borislava Heraka została opisana jako raport specjalny i opublikowana w listopadowym numerze New York Times pt. „Brutalna ścieżka serbskiego wojownika” (A Serbian Fighter’s Path of Brutality)3.

Hotel Vilina Vlas został odremontowany i stanowi obecnie popularny kurort SPA. John F. Burns po blisko 40 latach działalności reporterskiej w 2015 r. odszedł na emeryturę. Borislav Herak, pierwszy osądzony ludobójca po II wojnie światowej, odsiedział zasądzony wyrok i od 2012 r. znajduje się na wolności mieszkając w rodzinnym Sarajewie.

[1] – Na podstawie tych wydarzeń powstał inny film dokumentalny holenderskiego reżysera Heddyego Honigmanna „Dobry mąż, kochany syn” (Good Husband, Dear Son).
[2] – Dokument „Wyznania potwora” (Ispovijest monstruma) na Youtube z angielskimi napisami.
[3] – Artykuł „Brutalna ścieżka serbskiego wojownika” (A Serbian Fighter’s Path of Brutality) Johna F. Burnsa w archiwum New York Times.

Instagram | Pozostałe opowiadania

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *