(Tym wpisem otwieram nowy dział z anegdotami pt. „Smaki” w którym będę co raz prezentował opisy podłego, ulicznego żarcia, przede wszystkim z Afryki i Oceanii, które miałem przyjemność przyjąć na swój żelazny żołądek).
Oto dlaczego lubię włóczyć się nocami po niektórych afrykańskich metropoliach. Dziś Chartum i odwieczny klasyk serwowany od tysięcy lat wśród osiadającej wzdłuż brzegów Nilu biedoty, pewnie jedna z najstarszych potraw świata – (shahan) ful (w Egipcie niemal identyczne danie występuje pod nazwą ful medames).
Roztarty gotowany bób z dodatkiem oliwy, cebuli, ostrej papryki, soku z cytryny i przypraw podawany z chlebem. U chłopaków w ulicznym stoisku wśród afrykańskich bębnów z kaseciaka i kłębów dymu z grilla pod dyndającymi na hakach tuszami, taka uczta: 15 funtów sudańskich (ok. 2 zł).
Lecąc już klasykiem – wygląda jak gówno, a smakuje jeszcze lepiej.