Biała sukienka

Stambuł, 31 marca 2008.

Nie wiem czy powinnyśmy się rozdzielać Pippa – dwie trzydziestokilkuletnie kobiety siedziały obok siebie na welurowej kanapie w lobby młodzieżowego hostelu nieopodal placu Taksim. Obie miały na sobie białe suknie ślubne, wełniane opaski z cekinami na głowach i sportowe buty. O kanapę opierały się dwa przybrudzone plecaki turystyczne.

– Daj spokój, dasz sobie radę, szybko zobaczę tylko Izmir i za kilka dni widzimy się w Bejrucie. A potem już prosta droga do Jerozolimy! – jedna z kobiet uśmiechnęła się szeroko i klasnęła w dłonie.

– Ja się bardziej o ciebie martwię – rzuciła ponuro druga z nich wypuszczając chmurę dymu i gasząc skręconego papierosa w popielniczce.

Kobiety wstały, poprawiły wygniecione sukienki i jedna z nich zarzuciła plecak na ramiona. Energicznym ruchem ściągnęła szelki, zgarnęła ze stolika kilka wymiętych kartek papieru, bordową, kompaktową kamerę JVC, i ponownie obdarzyła uśmiechem towarzyszkę. Kobiety przytuliły się na krótką chwilę po czym jedna z nich odwróciła się odchodząc w stronę wyjścia.

– Uważaj na siebie! – rzuciła druga odprowadzając wzrokiem jaskrawozielony plecak zawieszony ponad ciągnącą się po ziemi biało-szarą suknią.

Stąpając przez próg hostelu od razu uderzył w nią gwar ruchliwej ulicy. Zaciągnęła opaskę na uszy chroniąc się przed porannym mrozem i spojrzała na wygniecione kartki papieru z nagłówkiem „Hitchwiki” na górze strony. Złożyła wydruk i raźnym krokiem ruszyła na południowy wschód.

Zaledwie po kwadransie była już w Porcie Istanbulskim. Za 4 liry zakupiła bilet na prom do stacji Kadıköy i po paru minutach weszła na pokład zajmując miejsce przy oknie. Przepływając Bosfor wzbudzała niemałe zainteresowanie swoim oryginalnym strojem, chętnie odwzajemniała uśmiech spoglądających z zaciekawieniem współpasażerów. Po pół godzinie prom przybił do brzegu wyrzucając z siebie tłum podróżnych. Kobieta w ślubnej sukni opuściła przystań i od razu udała się do położonego obok terminalu autobusowego. W budynku dworca jeszcze raz zerknęła na kartki papieru, po czym odszukała stanowisko z linią numer 130 i wsiadła do autobusu kupując bilet miejski u kierowcy.

Autobus przebił się przez azjatycką część Stambułu i po kilkudziesięciu minutach zatrzymał na końcowym przystanku obok stacji benzynowej na przedmieściach. Zatoczył pętlę i odjechał z powrotem w kierunku miasta w momencie gdy stojąca pod przystankową wiatą kobieta w białym stroju kolejny raz składała zadrukowane kartki papieru. Mrużąc oczy spojrzała na kolorowy napis „Total” nad budynkiem stacji i ruszyła w jej kierunku.

Merhaba, przepraszam, sir – usłyszał za sobą mężczyzna w skórzanej kurtce sięgając po klamkę swojego czarnego Jeepa Cherokee. Odwrócił się i ze zdziwieniem ujrzał biegnącą w jego stronę kobietę w balowej sukni z plecakiem na ramieniu. Po chwili przedłożyła mu przed nos mapę samochodową i wskazała palcem na jedno z zaznaczonych na niej miast trajkocząc przy tym podekscytowanym tonem w nieznanym mu języku. Mężczyzna z kamiennym wyrazem twarzy wyczekał aż kobieta skończy mówić, po czym otworzył na oścież drzwi samochodu i delikatnie się uśmiechnął.


Warszawa, październik 2018.

W kwietniu 2008 roku, w lesie na przedmieściach Stambułu znaleziono nagie ciało wielokrotnie zgwałconej 33-letniej kobiety.

W trakcie przeprowadzonego przez turecką policję dochodzenia okazało się, że należy ono do Giuseppiny Pasqualiny di Marineo, włoskiej artystki znanej szerzej pod pseudonimem „Pippa Bacca”. Pippa wraz z koleżanką brały udział w zorganizowanym przez siebie rodzaju artystycznego happeningu pt. „Panny młode w drodze” (Brides on Tour), polegającym na przemierzaniu autostopem drogi z Europy do Jerozolimy będąc przez cały czas ubranymi w suknie ślubne.

Artystki wyruszyły z Mediolanu w Dzień Kobiet, kierując się przez Bałkany na Bliski Wschód. Na krótko przed zdarzeniem kobiety rozdzieliły się, planując ponowne spotkanie w dalszej części podróży. W trakcie śledztwa ustalono, że Pippa ostatni raz skorzystała z okazji wsiadając do samochodu 38-letniego Murata Karataşa na stacji benzynowej nieopodal Gebze, 50 km od Stambułu. Mężczyzna został namierzony po użyciu swojej karty SIM w telefonie ofiary. Zatrzymany przyznał się do winy, choć badania wykazały że w gwałcie musiały brać udział też inne osoby.

Morderstwo wywołało medialny wstrząs i falę komentarzy zarówno we Włoszech jak i w Turcji. O tragedii wypowiedzieli się m.in. turecki prezydent, ministrowie oraz Recep Erdoğan (wówczas premier), w lokalnych mediach rozgorzała debata na temat pozycji i przemocy wobec kobiet nad Bosforem, dzienniki w kraju publikowały na pierwszych stronach gazet przeprosiny po włosku. W stosunkowo bezpiecznej Turcji dość rzadko dochodziło do napadów na obcokrajowców, a popularny otostop stanowi powszechnie znany środek transportu (autor sam przemierzył w ten sposób Turcję wzdłuż i wszerz przekraczając jej wszystkie granice – GR).

Zabójstwa podróżników (osób przebywających w obcym państwie wyłącznie turystycznie) zawsze wzbudzają w mediach masę komentarzy, szczególnie jeśli ich aktywność była powiązana z niesieniem pewnej misji. Często pojawiają się przy tej okazji wątpliwości co do sensu takich zachowań jak i podnoszone są kwestie samego bezpieczeństwa podróżowania. Tak też było z niedawnym morderstwem czwórki rowerzystów (z Holandii, Szwajcarii i USA) w Tadżykistanie za które odpowiedzialność wzięło Państwo Islamskie. Od razu, na cały czas dostępnym w Internecie blogu amerykańskiej pary, znaleziono fragment wpisu autora z zupełnie innego miejsca mówiący o „złu jako pozornym koncepcie” (evil is a make-believe concept). Wyjęte z konceptu słowa posłużyły niektórym mediom za hasło, jakoby cykliści chcieli udowodnić, że na terenach okupowanych przez ISIS panuje pokój i dobro (blog post mortem został zalany falą wyśmiewających komentarzy).

Również podobne zdarzenia z polskimi wątkami wywołują emocje. Należałoby wspomnieć chociażby tegoroczną, nie do końca wyjaśnioną śmierć cyklisty Krzysztofa Chmielewskiego w Meksyku (prokurator stanu Chiapas stwierdził nieszczęśliwy wypadek, według innych doniesień ciało podróżnika miało być pozbawione stopy, głowy i serca), czy morderstwo na tle rabunkowym pary kajakarzy z Gdańska, Jarosława Frąckiewicza i Celiny Mróz, w 2011 roku w Peru. W tym samym roku, na szczęście mniej tragiczne w skutkach, przetrzymywanie w areszcie w Republice Środkowoafrykańskiej Macieja Pastwy również wzbudziło szereg komentarzy podważających sens niektórych zachowań globtroterów (podróżnik miał znaleźć się w RŚA aby wybudować z własnych oszczędności studnię w jednej z wiosek a do aresztu trafił za odmowę zapłaty kilku dolarów łapówki. Dodatkowo sprawę pogorszył fakt, że został zatrzymany w niedzielę, kiedy to praktykuje milczenie).

W 2012 roku francuski reżyser Joël Curtz zrealizował 40-minutowy film dokumentalny na podstawie historii Pippy Bacci. W obrazie twórca wykorzystał uzyskane od tureckich śledczych nagrania z kamery artystki, jak również wywiady z matką, znajomymi i czterema siostrami zamordowanej. Film nie jest dostępny publicznie, był jedynie pokazywany na wybranych festiwalach. Dzięki uprzejmości reżysera udało mi się uzyskać kopię dokumentu. Na przeplatanych wypowiedziami członków rodziny nagraniach można zaobserwować kilku kolejnych kierowców podwożących artystkę, wnętrza kabin ciężarówek, pobyty w domach goszczących ją osób. Z ogólnego profilu osoby można odnieść wrażenie pewnej infantylności bohaterki, bijącej od niej dziecięcej naiwności. Silvia Moro, udzielająca wywiadu towarzyszka Pippy (druga „panna młoda”) przytacza sytuację, gdy któregoś razu podczas podróży obok kobiet zatrzymał się samochód z nieciekawie wyglądającymi, podpitymi mężczyznami. Gotowa wsiadać do środka późniejsza ofiara zostaje powstrzymana przez koleżankę, za co obraża się, gdyż jest to wbrew regułom happeningu. W jednej ze scen, podczas pobytu u goszczącej rodziny, w tle da się słyszeć rozmowę telefoniczną Pippy, która przez ponad minutę tłumaczy komuś, że ze względu za koszty roamingu nie może teraz rozmawiać, obiecuje oddzwonić po powrocie, a dopiero na samym końcu pada pytanie z kim w ogóle rozmawia.

Celem projektu performerek było promowanie pokoju na świecie, zawierania małżeństw pomiędzy ludźmi różnych nacji, oraz, według rodziny, wzajemnego zaufania. Turecki sąd apelacyjny podtrzymał wyrok dożywocia dla sprawcy zbrodni. Ostatnią sceną wspomnianego filmu dokumentalnego jest fragment nagrany skradzioną kamerą przez samego mordercę. Przedstawia on tańczącą parę młodą na weselu znajomych zabójcy.

Za pomoc w realizacji opowiadania dziękuję Joëlowi Curtzowi, reżyserowi dokumentu „The Bride” (La mariée). Na blogu jeszcze dziś pojawi się galeria z wybranymi klatkami z filmu wraz z opisem.

Instagram | Pozostałe opowiadania

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *